sobota, 31 sierpnia 2013

Honeymania Body Butter - The Body Shop (miodowe masło do ciała)

Ostatnio bardzo zaniedbałam bloga, ale przechodziłam ciężki okres i byłam niesamowicie zajęta. Można powiedzieć, że dopiero od wtorku zaczęłam swoje wakacje.



Jakiś czas temu na profilu The Body Shop ruszyły poszukiwania testerek do wypróbowania ich nowego masełka z linii "Honeymania". Zgłosiłam się chociaż zazwyczaj nie biorę udziału w takich losowaniach, gdyż często się mówi, że blogerki piszą fałszywe recenzje dostanych kosmetyków aby marka chciała prowadzić z nimi dalszą współpracę. Szybko jednak zapomniałam o wysłanym zgłoszeniu, więc bardzo się zdziwiłam gdy dostałam tajemniczą paczuszkę. Następnego dnia weszłam na profil TBS, żeby zobaczyć co tam w trawie piszczy i zauważyłam zabawną rzecz - kilka dziewczyn już zdążyło napisać i opublikować recenzję masełka, które dostały zaledwie dzień wcześniej. Nie będę podawać adresów blogów tych osób, ale osobiście uważam takie zachowanie za godne pożałowania. Sama chciałabym przetestować produkt dłużej, ale niestety dzisiaj mija termin dodawania recenzji. 

 









W swojej paczce znalazłam masełko 50 ml, które kosztować może około 20 zł, chociaż zazwyczaj takie miniaturki dołączane są jako element zestawu. Pełnowymiarowy produkt to 200 ml w cenie 65-69 zł. Opakowanie typowe jak dla kosmetyków TBS z mocnego tworzywa, wieczko łatwo się odkręca, a naklejka odporna jest na drapanie itp. (tak, mój egzemplarz przeszedł wiele testów wytrzymałości). 
Na odwrocie pojemniczka znajdziemy oznaczenia:

  • nie wszystkie informacje są widoczne na pierwszy rzut oka, mamy tu do czynienia z tzw. "podwójną naklejką",
  • symbol PAO, który informuje, że masełko może być bezpiecznie stosowane przez 12 miesięcy po otwarciu opakowania,
  • znak "zielony produkt", co oznacza, że producent ma podpisaną umowę z organizacją odzysku,
  • opakowanie zostało wykonane z polipropylenu, który jest jednym z najczęściej wykorzystywanych tworzyw sztucznych. Nie mam jednak co oznacza tajemnicza liczba "5", być może chodzi o to, że pojemnik nie może być używany w temperaturze poniżej -5°C,
  • produkt jest niejadalny,
  • produkt powinien być trzymany poza zasięgiem dzieci
Oprócz tego można zauważyć, że na opakowaniu nie ma typowego terminu trwałości, został jednak podany tajemniczy kod. Może jeszcze mało osób wie, ale właśnie ten dziwny zbiór cyferek i literek, to termin ważności. Niestety nie znalazłam strony, która może rozszyfrowywać kody TBS. 


Czas na mój ulubiony moment! Skład i jaka jest prawda na jego temat. Sporo tego, ale warto przeczytać  szczególnie jeśli ktoś jest alergikiem. 


Aqua/Water/Eau - Pełni funkcję rozpuszczalnika 

Theobroma Cacao Seed Butter/Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter - Nawilża, wygładza i natłuszcza skórę, dzięki antyutleniaczom zwalcza wolne rodniki. Substancja otrzymywana poprzez ekstrakcje z nasion kakao. 

Butyrospermum Parkii Butter/Butyrospermum Parkii (Shea) Butter  - Naturalny tłuszcz o barwie żółtej lub w kolorze kości słoniowej, otrzymywany z owoców (orzechów) afrykańskiego drzewa Vitellaria paradoxa (masłosz Parka). Emolient tzw. tłusty. Może sprzyjać powstaniu zaskórników.
Glycerin- Alkohol trójwodorotlenowy. Hydrofilowa substancja nawilżająca. Ma zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka, dzięki czemu pełni rolę promotor przenikania - ułatwia w ten sposób transport innych substancji w głąb skóry. Zapobiega krystalizacji (wysychaniu) masy kosmetycznej przy ujściu butelki, tuby itp. Wspomaga działanie konserwujące poprzez obniżenie aktywności wody, która jest doskonałą pożywką dla drobnoustrojów.
Cetearyl Alcohol - Niejonowa substancja powierzchniowo czynna.  Należy do alkoholi tłuszczowych. Cetearyl alcohol pozyskiwany jest z oleju palmowego i kokosowego. Może sprzyjać powstawaniu zaskórników.
Glyceryl Stearate - Ester kwasu stearynowego i gliceryny. Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy. Emulgator W/O, składnik umożliwiający powstanie emulsji (emulsja to forma fizykochemiczna, której przykładem w preparatach kosmetycznych są kremy, mleczka, balsamy, lotiony), czyli połączenie fazy wodnej z fazą olejową. Substancja konsystencjo twórcza  wpływa na lepkość gotowego produktu i poprawia właściwości użytkowe. Stearynian glicerolu jest dobrze przebadaną substancją pod względem bezpieczeństwa. Badania jednoznacznie wskazują, że jest to substancja bezpieczna, stosowana w kosmetykach.
PEG-100 Stearate - Niejonowa substancja powierzchniowo czynna. Substancja hydrofilowa rozpuszczalna w wodzie. Stabilna w obecności elektrolitów. Wrażliwa na zmiany pH - w niskim pH jest stabilna, w wysokim ulega rozpadowi (hydrolizie). Emulgator O/W, składnik umożliwiający powstanie emulsji. Emulsja to forma fizykochemiczna, która powstaje przez połączenie (wymieszanie) fazy wodnej z fazą olejową. Przykładem emulsji kosmetycznych są kremy, mleczka, balsamy. Substancja pianotwórcza, stabilizująca i poprawiająca jakość piany w mieszaninie z anionowymi substancjami powierzchniowo czynnymi. Pełni rolę modyfikatora właściwości reologicznych (czyli poprawia konsystencję powodując wzrost lepkości) w preparatach myjących, zawierających anionowe substancje powierzchniowo czynne, dzięki tworzeniu tzw. mieszanych miceli. Ponadto pełni rolę stabilizatora, czyli umożliwia wprowadzanie do roztworu wodnego substancji nierozpuszczalnych lub trudno rozpuszczalnych w wodzie, np. kompozycje zapachowe, wyciągi roślinne, substancje tłuszczowe.
C12-15 Alkyl Benzoate -  emolient/konserwant pochodzenia chemicznego. Mieszanina składników syntetycznych uzyskiwanych m.in. z ropy naftowej. Ten bardzo rzadki olej nie działa natłuszczającego, stosowany w kosmetyce zamiast naturalnych lipidów, ponieważ dobrze rozprowadza się na skórze i "pochłania" lepkość tłustych olejów.Substancja o właściwościach konserwujących, nawilżających i wygładzających. Nadaje skórze miękkość, elastyczność i gładkość.
Ethylhexyl Palmitate - emolient i składnik perfumujący. Jest czystą, bezbarwną i bezwonną cieczą. Nadaje miękkość i gładkość substancjom kosmetycznym. Składnik działa na skórę jak substancja smarna, co nadaje skórze delikatnego i miękkiego wyglądu, będąc pochodnym oleju palmowego, często używany jako organiczny zamiennik silikonów. Jest uzyskiwany przy pomocy kwasu palmowego. Jest świetnym czynnikiem antykleistym w antyprespirantach, kremach i balsamach. Jakkolwiek podrażnienia  i reakcje alergiczne nie są wykluczone(!).
Cera Alba/Beeswax - Wosk pochodzenia zwierzęcego wydzielany przez pszczołę. Ciało stałe, nierozpuszczalne w wodzie. Używany często w kremach i sztyftach jako baza. Pochodzenia zwierzęcego. Biały wosk pszczeli otrzymywany poprzez oczyszczanie żółtego wosku (Cera flava). Wykazuje działanie lekko emulgujące. Krem z dodatkiem wosku pszczelego jest twardszy, bardziej przyczepny i zwarty. Działa wygładzająco i natłuszczająco, tworzy ochronny, stabilny film. Używany najczęściej do produkcji: szminek i innych produktów pielęgnujących usta, emulsji przy pękającej skórze, preparatów do pielęgnacji skóry niemowląt. U osób z alergią na pyłki mogą wystąpić podrażnienia(!).
Sesamum Indicum Seed Oil - Olej sezamowy. Zawiera kwas linolowy Omega 6, zwiększa barierową funkcje skóry, zmniejsza utratę wody przez naskórek oraz zwiększa elastyczność skóry. Przywraca właściwe nawilżenie skóry. Silny antyutleniacz.
Parfum/Fragrance - Substancje zapachowe. Nie zostały wyszczególnione składniki, więc trzeba uważać, gdyż mogło się tam znaleźć coś uczulającego. 
Bertholletia Excelsa Seed Oil- Olej (otrzymywany poprzez ekstrahowanie nasion) bogaty jest w białko (17%), selen, wapń, magnez, fosfor, żelazo, witaminy E i B1. Zawiera kwasy tłuszczowe, kwasy: linolowy, olejowy, palmitynowy. Stosowany w kosmetyce jako olej bazowy o właściwościach leczniczych przy skórze suchej, skłonnej do zapaleń, przy różnego typu chorobach skóry. Ma właściwości zmiękczające, nawilżające, wygładzające i natłuszczające.
Mel/Honey/Miel -  Miód i mleczko pszczele. Mogą wywoływać reakcje uczuleniowe u osób z alergiami na pyłki roślinne (!). Poza własnościami nawilżającymi oba te składniki mają działanie łagodzące. Miód dodatkowo działa też bakteriobójczo. 
Caprylyl Glycol - Alkohol. Jest szeroko stosowany w wyrobach kosmetycznych, z racji swych własności nawilżających, niedrażniących i niealergizujących. Ostatnio jednak traci na popularności ze względu na fakt, że, jak wskazują wyniki badań, po wniknięciu w naskórek może zmieniać strukturę cementu międzykomórkowego warstwy rogowej i mimo zdolności wiązania wody, przyczynić się do jej ucieczki przez naskórek. Glikol propylenowy nie jest dozwolony do stosowania w kosmetykach naturalnych(!)
Phenoxyethanol - Substancja konserwująca, która uniemożliwia rozwój i przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. Chroni również kosmetyk przed zakażeniem bakteryjnym, które możemy wprowadzić przy codziennym użytkowaniu produktu (np.nabierając krem palcem).
Xanthan Gum - Polisacharyd otrzymywany w procesie fermentacji bakteryjnej. Modyfikator reologii (wpływa na konsystencję) - zagęstnik, zwiększa lepkość preparatu. 
Xexyl Cinnamal - Nienasycony aldehyd aromatyczny. Imituje zapach jaśminu. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów (!)
Benzyl Salicylate - Ester benzylowy kwasu salicylowego. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów (!) .  Składnik kompozycji zapachowych.
Disodium EDTA - pełni funkcje stabilizatora, zapobiega zmianie barwy i zapachu kosmetyku. Wiąże metale ciężkie które mogły powstać podczas procesu produkcyjnego. Poprawia lepkość kosmetyków i zapewnia im odpowiednią konsystencję. Pełni także funkcje antyoksydacyjne i konserwujące czyli chroni zarówno przed wolnymi rodnikami jak i rozwojem patogenów. Wiele organizacji pro-naturalnych uznaje go za związek niebezpieczny i potencjalnie kancerogenny (!). Obrońcy twierdzą że skoro jego stosowanie nie zostało zabronione jest więc bezpieczny dla skóry a ponadto wiąże metale ciężkie i chroni przed rozwojem mikroorganizmów. A prawda jak zwykle leży pośrodku. Badania naukowe dowiodły, że stężenie Disodium EDTA w kosmetykach jest zbyt niskie by mógł zaszkodzić skórze i nie został wycofany. 
Tocopherol - Witamina E otrzymywana z olejów roślinnych. Silny antyoksydant, działa przeciwstarzeniowo.
Geraniol -  Nienasycony alkohol alifatyczny z grupy terpenów. Imituje zapach pelargonii. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
Sodium Hydroxide - Wyrównuje pH emulsji. Związek chemiczny dopuszczony przez organizacje certyfikujące kosmetyki naturalne. 
Linalool - Nienasycony alkohol alifatyczny z grupy terpenów. Imituje zapach konwalii. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów (!).
Limonene - Jedno pierścieniowy węglowodór terpenowy. Imituje zapach skórki cytrynowej. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów (!).
Citric Acid - Kwas cytrynowy należy do grupy alfahydroksykwasów (AHA). Substancja rozpuszczalna w wodzie. Występuje naturalnie w przyrodzie, w roślinach i organizmach zwierzęcych. Substancja należy do alfahydroksykwasów (AHA) wykazuje działanie keratolityczne, czyli złuszczające, dzięki czemu usuwa przebarwienia i rozjaśnia skórę.
Cl 15985/Yellow 6 - nie znalazłam żadnych informacji na temat tego składnika, ale po nazwie zgaduję, że jest odpowiedzialny za kolor. Może być mocno alergizujący (!)
Cl 19140/Yellow 5 - Pochodzenia chemicznego. Cytrynowożółty, azowy, rozpuszczalny w wodzie barwnik. Używany m.in. w kosmetyce, w przemyśle spożywczym jak i do farbowania lekarstw. Składnik mocno alergizujący (!) . Najczęściej wywołuje alergie u osób, które nie tolerują aspiryny (kwas acetylosalicylowy) lub są alergikami. Mogą wystąpić objawy takie jak wysypka, złuszczenie skóry, problemy z oddychaniem i wzrokiem. 

Przyznam, że przy sprawdzaniu tego składu byłam coraz bardziej przerażona. Uczciwość każe mi jednak wspomnieć, że najbardziej "niebezpieczne" składniki znajdują się na końcu, więc ich ilości są znikome. Jednak wiem, że są osoby posiadające skórę skłonną do podrażnień, uczuleń itd., właśnie tym ludziom odradzam zakup tego kosmetyku - lepiej nie ryzykować. 




Zanim jednak sprawdziłam skład, to użyłam masełka bez żadnych uprzedzeń. Na początku obawiałam się, gdyż szczerze nienawidzę miodu. Wszystkie te substancje zapachowe zrobiły swoje i każdy wyczuwa co innego: ja jakieś cytrusy połączone z czymś słodkim, moja ciocia jedynie cytrusy, a wujek miód, jednak wszyscy zgodnie twierdzimy, że zapach jest świetny i nie czuć w nim chemii. Mi bardzo kojarzy się z jesienią i jeśli kiedykolwiek będę chciała wypróbować któryś kosmetyk z linii Honeymania, to właśnie tą porą roku. 

Mam skórę, która jest delikatnie przesuszona z suchymi miejscami na kolanach i łokciach. Nakładanie tego produktu to sama przyjemność. Konsystencja nie jest za twarda ani zbyt rzadka, łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania bez pozostawienia lepkiej warstwy. Nawilżenie jak najbardziej zadowalające, chociaż wątpię aby podołało bardzo wysuszonej skórze. Zapach szybko ulatnia się po nałożeniu na skórę, co niektórym na pewno będzie przeszkadzać, ale dla mnie to zaleta, gdyż lubię pachnieć jedynie swoimi ulubionymi perfumami. Należę do grona tych szczęściarzy, którzy nie cierpią na zbyt wiele uczuleń, więc nie zauważyłam jakichkolwiek niepożądanych zmian podczas używania kosmetyku. Istotnym plusem jest, iż kosmetyk nie barwi ubrań, co niestety czasem się zdarza. 



Weekendu gdzieś tam zapewne nie wygram, The Body Shop nie będzie chciało ze mną już współpracować, ale przynajmniej mogę zakończyć pisanie tej recenzji z czystym sumieniem ;)

PS. Przepraszam za słabą jakość zdjęć, wszystkie robione były z telefonu. 


Głosować można tutaj <<kliknij>> (może ktoś z Was będzie wiedział jak głosować, bo ja nie mam pojęcia) po akceptacji regulaminu aplikacji ;) 

wtorek, 18 czerwca 2013

Hush, zoo i co by tu jeszcze...

Moje lenistwo przejmuje nade mną kontrolę!
Wymówek jak zwykle mnóstwo, a wpisów na bloga brak. 
 Dzisiaj zawzięłam się i obiecałam sobie, że coś napiszę.




Zaległym tematem są targi Hush Warsaw. Pomysł zgromadzenia wielu młodych polskich projektantów w jednym miejscu wydał mi się świetny. Byłam, zobaczyłam i... uciekłam po 15 minutach. Tak cieszyłam się na tę wydarzenie modowe, ale gdy przyszło co do czego, to przeraził mnie tłum ludzi (znowu odzywa się głupia fobia), a na myśl, że miałabym przebierać się w "przymierzalniach" czyli kilku tkaninach na jakiś stojakach, kompletnie mnie zmroziło. Obejrzałam dwa stanowiska, które najbardziej mnie interesowały. Jestem szczerze zachwycona kostiumami marki Reformy. To nowa marka, która powstała dopiero w tym roku. Reklamują się: 
"Bielizna, którą trzeba eksponować. Kostiumy kąpielowe, które można nosić jako bieliznę.".
 Ciężko jest coś od nich kupić, na razie chyba tylko na różnych targach oraz stronie ShowRoom.




Druga marka to Cocoon.
" Tworzymy z myślą o kobietach odważnych, pewnych siebie, niezależnych, dbających o swój wizerunek i świadomych swojej kobiecości. Kobietach pełnych pasji i  spragnionych życia, które kochają modę i  poszukują w niej czegoś wyjątkowego i  niepowtarzalnego. Dlatego Cocoon to przede wszystkim wysoka jakość, perfekcja wykończenia, nowoczesne wzornictwo, unikatowość i oryginalność - to styl życia."
Ich ubrania są już łatwiej dostępne, na stronie możecie znaleźć katalog. 



Po obejrzeniu ich projektów na własne oczy i przekonaniu się, że rzeczywiście wyglądają tak dobrze jak na zdjęciach, powoli zastanawiam się nad zamówieniem kilku rzeczy. 
Po kwadransie na targach i zebraniu kilku darmowych gazetek,  chwyciłam mojego mężczyznę i uciekliśmy do ZOO.

 

Mówcie, że jesteśmy dziecinni, ale oboje mieliśmy wyjątkową radochę już od samego początku gdy oglądaliśmy misie chłodzące się w wodzie. Wychowałam się na wsi i kontaktu ze zwierzętami po prostu potrzebuję do życia tak jak tlenu
Niestety, gdy już byliśmy w drodze do wyjścia, nad naszymi głowami zderzyły się dwie burze i tak zaczęło się zalanie Warszawy. Schowaliśmy się pod daszkiem, mieliśmy nadzieję, że szybko przestanie padać. Jednak skończyło się na wezwaniu taksówki. Kompletnie przemoczeni, po długim staniu w korkach, dotarliśmy bezpiecznie do mieszkania ;)










Powolutku ogarniamy mieszkanie, przyszedł już płot do ogrodu, rozglądamy się za farbami i meblami, zapamiętujemy różne połączenia komunikacji miejskiej ;) Pod samą bramą osiedla mamy przystanek, a 20 minut spacerkiem dzieli nas od Wola Parku. Tam też upolowałam dwie sukienki ;)



Kochane, mam też pytanie do Was: może któraś z Was prenumeruje Vouge? Jeśli tak, to możecie mi podać jakieś szczegóły? ;)

Zapraszam na mojego instagrama <--

x.o.x.o.,
 

sobota, 8 czerwca 2013

Koncert oraz za dużo zamieszania

Dzisiaj brak recenzji! 
W ostatnim czasie namnożyło mi się kosmetyków, jednak kompletnie nie mam czasu na dokładniejsze ich opisanie. Myślałam, że pobyt u mojego cudownego faceta będzie lekki i pełen wrażeń, które chętnie Wam opiszę. Przeżyć nie brakuje, ale nie nadają się one do opisywania, chociaż w ostatnim czasie wszystko kręci się wokół nich. 
Pisanie odkładałam, ale w końcu trzeba się przełamać. 

Jednym z najmilszych momentów ostatnich dni był koncert Hugh Laurie'go. Kilka godzin świetnej muzyki, cudowna atmosfera i najważniejsze - odcięcie od świata zewnętrznego. Muszę przyznać, że do całej imprezy podeszłam dosyć sceptycznie. Na facebook'u znalazłam informację z których wynikało, że Hugh nie życzy sobie zbyt dużego kontaktu z widzami, a pewna część widowni chciała mu się wręcz naprzykrzać. Pod wejściem do Sali Kongresowej zastaliśmy ogromną kolejkę, odebrano nam butelki z czymś do picia, a moja torebka została przeszukana. Na koncert przyszła bardzo zróżnicowana wiekowo i mentalnie publiczność. Przyznaję się bez bicia- pierwszy raz usłyszałam piosenkę Laurie'go w dniu koncertu, a mój facet, chociaż posiadał płytę artysty, to głównie chciał zobaczyć Dr. Housa na żywo. Za naszymi plecami jakiś mężczyzna komentował sobie ludzi naszego typu (teatralny szept jego żony "ale kochanie, ja też w życiu nie słyszałam jego piosenek") i tak sobie mija czas. 
Pół godziny spóźnienia.
Ludzie w kolejkach wciąż stoją. 
Ochrona wyprasza fanów stojących pod sceną.
Nagle ciemność. 
Hugh wchodzi.
BUM!
Cała sala pojaśniała od fleszy.
Tak... Musieli bardzo dokładnie sprawdzać ludzi (obowiązywał zakaz robienia zdjęć). 
No cóż, hipokrytką nie będę, sama też zdjęcia robiłam, ale przynajmniej ten głupi flesz wyłączyłam. Po pewnym czasie te światełka zrobiły się naprawdę uciążliwa.

(fotki z telefonu, więc super jakości nie ma)

Wraz z pierwszymi komentarzami Laurie'go cały mój sceptycyzm minął. 
Okazało się, że mężczyzna jest niesamowicie zabawny, ma duży dystans do siebie i reaguje na zachowania publiczności. Muzyka - cudowna. Ludzie - szaleni i pełni entuzjazmu. Podczas kilku piosenek wszyscy wstali, parę osób tańczyło w przejściu, a na twarzach artystów widać było szczere uśmiechy. Laurie dostał kilka róż oraz butelkę whisky.
Mimo że zapowiadano, iż Hugh nie będzie rozdawał autografów (bardzo napięty grafik), to jednak w drodze do autobusu znalazł na to czas. 



Dzisiaj odpuściliśmy sobie jakieś duże wyjścia, skoczyliśmy tylko na chwilę do parku, ale atmosferę oczywiście musiało nam coś popsuć. Z piwa w plenerze nic nie wyszło.



A teraz pytanie do WAS!
Wybiera się ktoś na HUSH Warsaw w tę niedzielę? ;)


PS. Dziękuję ponad 50 osobom, które ostatniej nocy zainteresowały się moim kontem na instagramie i postanowiły mnie obserwować! ;*


x.o.x.o

środa, 29 maja 2013

Recenzja Guerlain - Meteorites Compact

Miałam powrócić do pisania już jakiś czas temu, jednak matura znowu dała mi się we znaki. 
Wczoraj zdałam ostatni egzamin i postanowiłam sobie, że od tej pory wpisy będą pojawiać się regularnie. Przez ten czas, kiedy nie odzywałam się, zdołałam uzbierać kilka kosmetyków, które chętnie Wam pokażę, gdyż okazały się perełkami za małą cenę. Dzisiaj jednak pokażę Wam kosmetyk, który od dawna mnie zachwyca. 


~*~


Każda kobieta ma swój ulubiony kosmetyk. Ja dosyć długo nie mogłam odnaleźć swojego, aż któregoś dnia dostałam od mojego mężczyzny puder, który już był sławny wśród blogerek.Od razu zaznaczam, że jestem wielką fanką marki Guerlain, a ten kosmetyk tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.



"Rozświetlający i matujący puder prasowany.
Puder kompaktowy idealnie łączący właściwości rozświetlające i matujące. Eksponuje naturalny blask skóry w najdoskonalszej formie. Rezultat: aksamitny i pudrowy. Cera jest nieskazitelnie matowa i świetlista. Efekt naturalnego blasku trwa cały dzień."


Marka Guerlain słynie przede wszystkim z pięknych opakowań. Linia tzw. meteorytów spodobała mi się najbardziej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Każdy detal puderniczki jest niesamowicie dopracowany, co sprawia, iż produkt wygląda bardzo luksusowo. Jednak ładny wygląd, to nie wszystko. Opakowanie okazało się leciutkie, ale bardzo wytrzymałe. Co prawda w kartoniku znajdziemy dołączony pokrowiec na puderniczkę, ale ja go nie używałam, chociaż jest to dobry sposób na uniknięcie śladów po palcach. Kompakt stale znajdował się w mojej torebce, ale gdy oglądam go teraz (a w mojej torebce przeżył wiele), to nie mogę znaleźć nawet jednej pojedynczej rysy. Puderniczka wciąż wygląda tak samo, jak w dniu kiedy ją dostałam. Wielkimi plusami opakowania są również solidne zapięcie na przycisk i całkiem spore lusterko, które idealnie sprawuje się przy poprawkach w trakcie dnia. 




Na początku zastanawiało mnie jak puder może jednocześnie zmatowić i rozświetlić cerę. Nie wierzyłam do końca tym obietnicom, ale co mi szkodzi spróbować? Posiadam najjaśniejszy odcień czyli "01. Teint Rose", który zimą był dla mnie idealny. Jest to bardzo jasny kolor, który rzeczywiście kojarzy mi się z różą dzięki delikatnie różowemu zabarwieniu. Pierwsze co czujemy po otwarciu puderniczki, to słodki zapach (chętnie kupiłabym takie perfumy) , który znika po nałożeniu kosmetyku na skórę. Czytałam wiele opinii, iż dołączona gąbeczka nie nadaje się do niczego. Nie zgadzam się z tym kompletnie! Oczywiście lepiej nakładać kosmetyk dobrym pędzlem, ale aplikator idealnie sprawdza się do poprawek w ciągu dnia.

Sam puder wywołuje skrajne emocje. Z pewnością nie jest przeznaczony dla osób z cerą problematyczną, gdyż prawie wcale nie kryje, jednak nikt tego nie obiecywałam, dlatego dziwi mnie oburzenie części blogerek. Często wyskakują mi różne niespodzianki, jednak moim największym zmartwieniem jest poszarzała i zmęczona cera i dla takich osób kosmetyk został stworzony. Puder daje efekt drugiej, ale lepszej skóry. Jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu na cerze staje się prawie niewidoczny i rzeczywiście jednocześnie matuje i rozświetla. Jeśli jesteś fanką mocnego zmatowienia lub rozświetlenia, to tego pudru unikaj, gdyż on w obu przypadkach daje delikatny efekt. Po użyciu kosmetyku cera staje się naturalnie promienna. Gdy pierwszy raz umalowałam się nim, to poczułam lekki zawód, gdyż liczyłam na większe krycie i mocniejsze zmatowienie. Z czasem odkryłam jednak, że ten puder to coś więcej. Po jego nałożeniu wydawałam się wypoczęta i po prostu szczęśliwa, a moja skóra zdrowa jak po kilku zabiegach upiększających. Kosmetyk poradził sobie z moją kapryśną cerą, która często staje się sucha. Nigdy nie zdarzyło się aby podkreślił suche skórki lub zmarszczki. 

 (zdjęcie z instagrama)

Jednak nie ma produktu bez wad. Puder źle współpracuje z niektórymi podkładami. U mnie nie spisał się w połączeniu z Rimmel Match Perfection Gel (który przez pewien okres był moim ulubionym podkładem). Warzył się na skórze, tworzył grudki i szybko znikał z twarzy. A przynajmniej szybciej niż zwykle, bo z trwałością nie jest też najlepiej. Momentalnie znika z tłustych partii twarzy, poprawki trzeba robić co jakieś 3 godziny. Słaba jest również wydajność produktu, ale ma to związek z tym, iż pudru dostajemy zaledwie 7 gram. Wydaje mi się, że to zdecydowanie za mało zwłaszcza przy cenie 198 zł. 


Jednak według mnie puder wart jest swojej ceny i gdy tylko będę mogła, to mam zamiar do niego wracać. 


x.o.x.o.,
agu

PS. Zapraszam na instagrama oraz facebooka.

czwartek, 16 maja 2013

Powracam z ShinyBox maj 2013

Już prawie koniec matur!
I dlatego, zgodnie z obietnicą, powoli powracam do blogowego życia ;) 
Nie wiedziałam jak się za to zabrać i wtedy przyjechał do mnie kurier z najnowszym ShinyBox edycja majowa. Poprzednie pudełeczko całkiem przypadło mi do gustu, szczególnie krem, którego jednak nie oddałam mamie ;) 
Po tym wpisie zacznę dodawać już normalne recenzje. W mojej kosmetyczce pojawiło się sporo nowych kosmetyków zarówno do makijażu jak i do pielęgnacji, tematów na pewno mi nie zabraknie ;)

~*~     

Te z Was, które śledzą fanpage ShinyBox, na pewno zauważyły, że po ostatnich wpadkach, firma straciła na popularności. Wcześniej zdarzały się przypadki, że dziewczyny dostały uszkodzone pudełka, jednak sprawa z masowym wysłaniem przeterminowanych produktów wydaje się być już bardzo poważna. 


W majowej edycji ShinyBox postawiło na pielęgnacje i mnóstwo próbek. Pewnie wiele osób zdenerwuje fakt, iż tym razem, nie ma żadnego pełnowymiarowego produktu. Mnie ten fakt cieszy, gdyż takie małe szampony, odżywki itp. są bardzo przydatne na krótkie wakacyjne wyjazdy. 

Na liście jako pierwsze występuje zestaw pięciu próbek Synchroline. W skład wchodzą: 
  • Sensicure cream-gel - krem do skóry wrażliwej
  • Hydratime plus - krem nawilżający
  • Sychrovit face cream - krem przeciwzmarszczkowy 
  • Terproline face cream- krem uelastyczniający 
  • Nutritime - krem do skóry suchej i bardzo suchej.
Według mnie nic ciekawego. Nie przepadam za próbkami kremów, większość ma tragiczny wpływ na moją skórę.



Drugi kosmetyk z listy to 100 ml miniaturka czekoladowego peelingu cukrowego marki Organique. I dla takich kosmetyków zbieram boxy! Peeling jest grubo ziarnisty o cudownym zapachu, przypomina mi czekoladę z rogala 7days. Zużyję z przyjemnością.





Jako trzeci pojawił się spray nabłyszczający i utrwalający Goldwell StyleSign Gloss Magic Finish. Takie małe opakowanie na pewno przyda się podczas dłuższej jazdy samochodem, a akurat taka mi się zapowiada. Wiadomo, że wtedy przydają się małe kosmetyki, które można spakować do torebki i mieć przy sobie do ewentualnych poprawek.




Dwa ostatnie produkty to szampon i odżywka Biosilk. Zdecydowanie jestem na tak! Nienawdzę używać hotelowych kosmetyków, więc takie miniaturki są bardzo mile widziane. Delikatny i przyjemny zapach, ładne opakowanie ;)


I po raz kolejny załapała się na bonusik! Tym razem jest to próbka lotionu mocno nawilżający po opalaniu mark Lavera. I chyba z tego kosmetyku cieszę się najbardziej. Co roku w wakacje spiekam sobie ramiona podczas spacerów, a takie małe opakowanie nie zajmuje dużo miejsca, a może okazać się bardzo pomocne.  



Zachwycona pudełkiem nie jestem, gdyż denerwuje mnie wydawanie pieniędzy na próbki, które równie dobrze mogę dostać w drogerii. Z drugiej strony, tak jak już wspomniałam, na pewno mi się przydadzą.  


~*~

I pytanie do wszystkich maturzystek: jak Wam poszło? ;)
Dzisiaj nie mam czasu na wchodzenie na Wasze blogi, więc wątpię aby odzew pod wpisem był duży ;) Dopiero jutro postaram się dać znak każdemu, że powróciłam do życia ;p


Zapraszam na:
instagram: instagram.com/aguu94#
facebook:  just-different-reality
x.o.x.o.
agu

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

ShinyBox kwiecień 2013

Obiecuję, że po maturze poprawię się z dodawaniem postów, na razie jednak myślę tylko o tym. W piątek pożegnałam się z moją klasą. Oczywiście obiecywaliśmy sobie, że będziemy się widywać, ale wiadomo, że z większością stracę kontakt. Impreza nie obyła się oczywiście bez mniejszych lub większych dramatów, ale trzeba iść dalej.

~*~


Dzisiaj otrzymałam kwietniowe pudełeczko shinybox. Zazwyczaj o tej porze byłabym w szkolę, ale tym razem mogę się Wam od razu pochwalić zapowiadanymi kosmetykami. Otrzymałam aż 9 kosmetyków. Pięć z nich jest w każdym pudełku, dwa były rekompensatą za opóźnienie się wysyłki i kolejne dwa "wygrałam" w losowaniu spośród osób, które płacą przez internet za pudełeczka. Kolorówka znowu jest wąska, ale przyznam się, że kilka produktów przypadło mi do gustu. 


To co mnie zdziwiło, to brak standardowej kartki z kilkoma słowami od zespołu shinybox i spisem produktów. Wkurzającym aspektem tego pudełeczka jest zabezpieczenie kosmetyków w postaci mnóstwa drobno podartych karteczek, które zasypały mi całą podłogę. Jednak duża ilość produktów zdecydowanie mi to wynagrodziła, na zdjęciu można zobaczyć, że ledwo zmieściły się w opakowaniu. 







Pierwszy kosmetyk, który wpadł mi w ręce, to nawilżający krem do cery suchej i odwodnionej marki AA. Nigdzie na opakowaniu nie widzę żadnego ograniczenia wiekowego, ale myślę, że oddam go mamie, która ma problemy z bardzo suchą skórą. Plusem jest skład, nie ma w nim parabenów, których staram się unikać jak tylko mogę. Jest to chyba nowy kosmetyk, gdyż pojawiło się jeszcze bardzo mało recenzji na jego temat. Kosztuje ok. 14 zł.






Z pudełka wyciągnęłam również próbeczkę odżywki do każdego rodzaju włosów z Bentley Organic. Kolejny ekologiczny kosmetyk i również chyba dopiero pojawia się na rynku, gdyż nie mogłam wiele znaleźć o nim w internecie. Szkoda, że to jedynie próbka, bo chętnie bym przetestowała pełnowymiarowe opakowanie.






 Mam bardzo złe doświadczenia ze wszelkimi odżywkami do rzęs. Dlatego do kremu rewitalizującego do rzęs marki Belcils podchodzę z dużym dystansem. Kosmetyk kosztuje ok. 35 zł i dostajemy go 4 ml. W internecie dziewczyny wychwalają tę markę, ale o samym produkcie jeszcze mało słychać. Zastanowię się zanim zacznę go używać.






 I największe TAK tego pudełeczka. Ostatnio walczę o zdrowe włosy, więc chętnie zobaczę w swojej kosmetyczce kosmetyk Elfa, Green Pharmacy - jedwab w płynie. Za opkowanie 30 ml płacimy ok. 9 zł.






Wydłużający tusz do rzęs marki Grasha daje całkiem przyjemny i naturalny efekt, ciężko mi powiedzieć o nim coś więcej. O tym kosmetyku akurat można już sporo przeczytać, nie wywołał specjalnego szału wśród blogerek i jestem w stanie to zrozumieć. Wolę tusze dające bardziej teatralny efekt.






Widzę, że shinybox polubił się z marką Dermedic i serią Hydrain 3 Hialuro. Tym razem znalazłam całkiem spore opakowanie koncentratu balsamu nawadniającego skórę bardzo suchą i odwodnioną. Chętnie przetestuję, bo naprawdę dużo słyszałam dobrego o tej serii. Kosmetyk jest hypoalergiczny i zawiera wodę termalną.





Największy zawód tego kwietniowej edycji. Po raz drugi otrzymałam peeling enzymatyczny marki Dermedic, który był już w w pudełeczku z lutego. Kosmetyk jest całkiem przyjemny, ale na pewno nie używam go tak często aby przydały mi się dwa opakowania.





Z kolorówki dostałam również lakier marki Rimmel Lasting Finish. Co prawada odcień 198 Azure nie przekonuje mnie, ale może spojrzę przyjaźniej na ten lakier latem, zawsze wtedy mam ochotę na różne eksperymenty ;) Kosztuje ok. 10 zł.





 I ostatni kosmetyk. Cienie do powiek Colour Rush marki Rimmel.  Odcień 322 Sweetheart, czyli brąz i beż, oba kolorki mają drobne złote drobinki i pięknie się prezentują. Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku. 


 ~*~

Już dzisiaj pojawiła się informacja, iż cały kwietniowy asortyment został wyprzedany. Wydaję mi się, że w związku z tak dużą ilością pełnowymiarowych kosmetyków, pudełek mogło być mniej niż zwykle. 


x.o.x.o.,
agu


PS. Dostałam informację, iż brak karteczki ze spisem kosmetyków jest błędem zespołu shinybox. Zostałam poproszona o kontakt z nimi aby mogli mi ją wysłać. Duży plus za takie uczciwe zachowanie!

 
 

sobota, 20 kwietnia 2013

kwietniowy haul ;)

Przepraszam Was bardzo kochani za moją nieobecność przez ostatnie tygodnie. Niestety zbliża się matura, a moja sorka od matmy postanowiła mi za wszelką cenę utrudnić drogę do niej. Prosto z mostu zapowiedziała, że nie dopuści mnie. Jednak wykłóciłam się, napisałam sprawdzian na pozytywną ocenę, a potem zaliczyłam poprawkę- kazała nam napisać wybraną przez nią maturę z matmy na co najmniej 40%, było to spore wyzwanie, bo powiadomiła nas o tym dopiero na dwa dni przed terminem zaliczenia... 
Jednak udało się! I tak oto za niecały tydzień kończę szkołę, a 7 maja podchodzę do egzaminu dojrzałości ;)

~*~


Dzisiaj przygotowałam dla Was kwietniowy haul ;) Wiem, że to dopiero 20. kwietnia, ale ostatnio uzupełniam braki w kosmetyczce i staram się też przystawać ją do zmiany pogody ;)




Podkład Max Factor - Weightless Foundation (67,69 zł), reklamowany jako ultra lekki podkład do twarzy. Mam słabość do kosmetyków marki MF. Posiadam odcień 45. Raw Silk, który jest dla mnie troszkę za ciemny, ale jeśli pogoda będzie dalej tak sprzyjać, to szybko się opalę ;)
Puder Creme Puff (w promocji: 31,49 zł) jest jednak kompletnie nietrafiony... Uwielbiam to jak wygląda na twarzy, jest praktycznie niewidoczny. Jednak odcień 05.Translucent na skórze staje się okropnie ciemny, przykro mi, ale aż tak opalona nigdy nie będę. Mam zamiar go odsprzedać i rozejrzeć się za czymś innym.





Odżywka wzmacniająca do paznokci Eveline, Nail Therapy, Diamond hard and shiny nails (12 zł). Jeden z najlepszych zakupów ostatnich miesięcy. Kosmetyk daje spektakularny efekt już po pierwszym użyciu. Moje łamliwe paznokcie są już dłuższe niż kiedykolwiek i tak twarde, że nie ma szans na żadne złamanie lub rozdwojenie. Jestem szczerze zachwycona. Jedyne co mi przeszkadza, to mocny zapach od którego łzawią mi oczy.
Lakier Manhattan - Lotus Efect, odcień 21 G (13,99 zł). Kolorek piękny, ale krycie bardzo słabe :(





  Alterra, Olejek do ciała antycellulitowy o zapachu brzozy i pomarańczy (17,29 zł). Powrót tego kosmetyku wzbudził duże zainteresowanie wśród blogerek. Produkt o tak bogatym składzie, dostępny w Rossmanie za tak niską cenę? W to mi graj! Cellulitu nie posiadam, ale słyszałam o zbawiennym działaniu tego olejku na włosy. Szczerze? Pięknie pachnie, ale efektów nie zauważyłam, a już zużyłam prawie całe opakowanie. 
Schwarzkopf, Gliss Kur, Ultimate Oil Elixir (ok. 25 zł). Jest to kolejna 1-minutowa maska do włosów, produkt jest szeroko reklamowany i chyba każdy już słyszał o tej serii.  Jednak mogę Was zapewnić, że produkt jest wart  przetestowania. Włoski są po nim cudownie miękkie, gładkie, łatwo się rozczesują i wydają się być zdrowsze. 
Schwarzkopf, Gliss Kur, Total Reapir. Ekspresowa Maska Regeneracyjna (15,99 zł). Kolejny świetny produkt tej marki. Idealny dla moich włosów zmęczonych prostowaniem. Co prawda trzeba uważać aby nie nałożyć go zbyt blisko skóry, gdyż może bardzo obciążać.




  

Szminka Chanel, Rouge Allure, odcień 95. Enjouee (105 zł). Która kobieta nie chcę mieć w swojej kosmetyczce jakiegoś drobiazgu marki Chanel? ;) Na początku chciałam kupić perfumy, ale zupełnie mi się nie spodobały. Szminka bardzo przypadła mi do gustu. Ma piękny i intensywny kolor, łatwo się nakłada, niestety może podkreślać suche skórki. Kosmetyk na pewno doczeka się osobnej recenzji ;)
I przepraszam za kiepskie zdjęcie.

Róż Shiseido, Camellia Compact (155 zł). Cudeńko! Jestem z niego bardzo zadowolona. Piękny, intensywny i trwały kolor. Dzięki trzem kolorom mamy spore pole do eksperymentów. Kosmetyk idealnie nadaje się do stworzenia dziennego jaki i wieczorowego makijażu.




The Body Shop, malinowe masło do ciała do skóry normalnej (65 zł). Często dziewczyny narzekają, że od kosmetyku bardzo czuć chemię, jak dla mnie zapach jest specyficzny, ale przyjemny. Dla skóry normalnej z całą pewnością będzie idealny, moją suchą skórę nawilża trochę za słabo, ale z całą pewnością zużyję z przyjemnością ;)

Nowe perfumy Guerlain, La Petite Robe Noire EDT (50 ml/323 zł). Inna wersja mojego ukochanego EDP. Zapach wciąż jest intensywny, słodki i zadziorny, ale już nie tak ciężki dzięki czemu wydaje się być idealny na lato.



Chciałam Wam też pokazać ciuchy oraz torebki, które ostatnio kupiłam, ale niestety nie starczyło mi czasu..

Zapraszam Was na nowy fanpage http://www.facebook.com/JustDifferentReality ;) Powstał głównie aby powiadamiać marki o recenzjach ich kosmetyków, ale nie obrażę się za kilka lajków. 
Zapraszam też na instagrama ;)

x.o.x.o.,
agu ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...