Miałam powrócić do pisania już jakiś czas temu, jednak matura znowu dała mi się we znaki.
Wczoraj zdałam ostatni egzamin i postanowiłam sobie, że od tej pory wpisy będą pojawiać się regularnie. Przez ten czas, kiedy nie odzywałam się, zdołałam uzbierać kilka kosmetyków, które chętnie Wam pokażę, gdyż okazały się perełkami za małą cenę. Dzisiaj jednak pokażę Wam kosmetyk, który od dawna mnie zachwyca.
~*~
Każda kobieta ma swój ulubiony kosmetyk. Ja dosyć długo nie mogłam odnaleźć swojego, aż któregoś dnia dostałam od mojego mężczyzny puder, który już był sławny wśród blogerek.Od razu zaznaczam, że jestem wielką fanką marki Guerlain, a ten kosmetyk tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
"Rozświetlający i matujący puder prasowany.
Puder kompaktowy idealnie łączący właściwości rozświetlające i matujące. Eksponuje naturalny blask skóry w najdoskonalszej formie. Rezultat: aksamitny i pudrowy. Cera jest nieskazitelnie matowa i świetlista. Efekt naturalnego blasku trwa cały dzień."
Marka Guerlain słynie przede wszystkim z pięknych opakowań. Linia tzw. meteorytów spodobała mi się najbardziej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Każdy detal puderniczki jest niesamowicie dopracowany, co sprawia, iż produkt wygląda bardzo luksusowo. Jednak ładny wygląd, to nie wszystko. Opakowanie okazało się leciutkie, ale bardzo wytrzymałe. Co prawda w kartoniku znajdziemy dołączony pokrowiec na puderniczkę, ale ja go nie używałam, chociaż jest to dobry sposób na uniknięcie śladów po palcach. Kompakt stale znajdował się w mojej torebce, ale gdy oglądam go teraz (a w mojej torebce przeżył wiele), to nie mogę znaleźć nawet jednej pojedynczej rysy. Puderniczka wciąż wygląda tak samo, jak w dniu kiedy ją dostałam. Wielkimi plusami opakowania są również solidne zapięcie na przycisk i całkiem spore lusterko, które idealnie sprawuje się przy poprawkach w trakcie dnia.
Sam puder wywołuje skrajne emocje. Z pewnością nie jest przeznaczony dla osób z cerą problematyczną, gdyż prawie wcale nie kryje, jednak nikt tego nie obiecywałam, dlatego dziwi mnie oburzenie części blogerek. Często wyskakują mi różne niespodzianki, jednak moim największym zmartwieniem jest poszarzała i zmęczona cera i dla takich osób kosmetyk został stworzony. Puder daje efekt drugiej, ale lepszej skóry. Jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu na cerze staje się prawie niewidoczny i rzeczywiście jednocześnie matuje i rozświetla. Jeśli jesteś fanką mocnego zmatowienia lub rozświetlenia, to tego pudru unikaj, gdyż on w obu przypadkach daje delikatny efekt. Po użyciu kosmetyku cera staje się naturalnie promienna. Gdy pierwszy raz umalowałam się nim, to poczułam lekki zawód, gdyż liczyłam na większe krycie i mocniejsze zmatowienie. Z czasem odkryłam jednak, że ten puder to coś więcej. Po jego nałożeniu wydawałam się wypoczęta i po prostu szczęśliwa, a moja skóra zdrowa jak po kilku zabiegach upiększających. Kosmetyk poradził sobie z moją kapryśną cerą, która często staje się sucha. Nigdy nie zdarzyło się aby podkreślił suche skórki lub zmarszczki.
(zdjęcie z instagrama)
Jednak nie ma produktu bez wad. Puder źle współpracuje z niektórymi podkładami. U mnie nie spisał się w połączeniu z Rimmel Match Perfection Gel (który przez pewien okres był moim ulubionym podkładem). Warzył się na skórze, tworzył grudki i szybko znikał z twarzy. A przynajmniej szybciej niż zwykle, bo z trwałością nie jest też najlepiej. Momentalnie znika z tłustych partii twarzy, poprawki trzeba robić co jakieś 3 godziny. Słaba jest również wydajność produktu, ale ma to związek z tym, iż pudru dostajemy zaledwie 7 gram. Wydaje mi się, że to zdecydowanie za mało zwłaszcza przy cenie 198 zł.
Jednak według mnie puder wart jest swojej ceny i gdy tylko będę mogła, to mam zamiar do niego wracać.
x.o.x.o.,
agu
PS. Zapraszam na instagrama oraz facebooka.