środa, 29 maja 2013

Recenzja Guerlain - Meteorites Compact

Miałam powrócić do pisania już jakiś czas temu, jednak matura znowu dała mi się we znaki. 
Wczoraj zdałam ostatni egzamin i postanowiłam sobie, że od tej pory wpisy będą pojawiać się regularnie. Przez ten czas, kiedy nie odzywałam się, zdołałam uzbierać kilka kosmetyków, które chętnie Wam pokażę, gdyż okazały się perełkami za małą cenę. Dzisiaj jednak pokażę Wam kosmetyk, który od dawna mnie zachwyca. 


~*~


Każda kobieta ma swój ulubiony kosmetyk. Ja dosyć długo nie mogłam odnaleźć swojego, aż któregoś dnia dostałam od mojego mężczyzny puder, który już był sławny wśród blogerek.Od razu zaznaczam, że jestem wielką fanką marki Guerlain, a ten kosmetyk tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.



"Rozświetlający i matujący puder prasowany.
Puder kompaktowy idealnie łączący właściwości rozświetlające i matujące. Eksponuje naturalny blask skóry w najdoskonalszej formie. Rezultat: aksamitny i pudrowy. Cera jest nieskazitelnie matowa i świetlista. Efekt naturalnego blasku trwa cały dzień."


Marka Guerlain słynie przede wszystkim z pięknych opakowań. Linia tzw. meteorytów spodobała mi się najbardziej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Każdy detal puderniczki jest niesamowicie dopracowany, co sprawia, iż produkt wygląda bardzo luksusowo. Jednak ładny wygląd, to nie wszystko. Opakowanie okazało się leciutkie, ale bardzo wytrzymałe. Co prawda w kartoniku znajdziemy dołączony pokrowiec na puderniczkę, ale ja go nie używałam, chociaż jest to dobry sposób na uniknięcie śladów po palcach. Kompakt stale znajdował się w mojej torebce, ale gdy oglądam go teraz (a w mojej torebce przeżył wiele), to nie mogę znaleźć nawet jednej pojedynczej rysy. Puderniczka wciąż wygląda tak samo, jak w dniu kiedy ją dostałam. Wielkimi plusami opakowania są również solidne zapięcie na przycisk i całkiem spore lusterko, które idealnie sprawuje się przy poprawkach w trakcie dnia. 




Na początku zastanawiało mnie jak puder może jednocześnie zmatowić i rozświetlić cerę. Nie wierzyłam do końca tym obietnicom, ale co mi szkodzi spróbować? Posiadam najjaśniejszy odcień czyli "01. Teint Rose", który zimą był dla mnie idealny. Jest to bardzo jasny kolor, który rzeczywiście kojarzy mi się z różą dzięki delikatnie różowemu zabarwieniu. Pierwsze co czujemy po otwarciu puderniczki, to słodki zapach (chętnie kupiłabym takie perfumy) , który znika po nałożeniu kosmetyku na skórę. Czytałam wiele opinii, iż dołączona gąbeczka nie nadaje się do niczego. Nie zgadzam się z tym kompletnie! Oczywiście lepiej nakładać kosmetyk dobrym pędzlem, ale aplikator idealnie sprawdza się do poprawek w ciągu dnia.

Sam puder wywołuje skrajne emocje. Z pewnością nie jest przeznaczony dla osób z cerą problematyczną, gdyż prawie wcale nie kryje, jednak nikt tego nie obiecywałam, dlatego dziwi mnie oburzenie części blogerek. Często wyskakują mi różne niespodzianki, jednak moim największym zmartwieniem jest poszarzała i zmęczona cera i dla takich osób kosmetyk został stworzony. Puder daje efekt drugiej, ale lepszej skóry. Jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu na cerze staje się prawie niewidoczny i rzeczywiście jednocześnie matuje i rozświetla. Jeśli jesteś fanką mocnego zmatowienia lub rozświetlenia, to tego pudru unikaj, gdyż on w obu przypadkach daje delikatny efekt. Po użyciu kosmetyku cera staje się naturalnie promienna. Gdy pierwszy raz umalowałam się nim, to poczułam lekki zawód, gdyż liczyłam na większe krycie i mocniejsze zmatowienie. Z czasem odkryłam jednak, że ten puder to coś więcej. Po jego nałożeniu wydawałam się wypoczęta i po prostu szczęśliwa, a moja skóra zdrowa jak po kilku zabiegach upiększających. Kosmetyk poradził sobie z moją kapryśną cerą, która często staje się sucha. Nigdy nie zdarzyło się aby podkreślił suche skórki lub zmarszczki. 

 (zdjęcie z instagrama)

Jednak nie ma produktu bez wad. Puder źle współpracuje z niektórymi podkładami. U mnie nie spisał się w połączeniu z Rimmel Match Perfection Gel (który przez pewien okres był moim ulubionym podkładem). Warzył się na skórze, tworzył grudki i szybko znikał z twarzy. A przynajmniej szybciej niż zwykle, bo z trwałością nie jest też najlepiej. Momentalnie znika z tłustych partii twarzy, poprawki trzeba robić co jakieś 3 godziny. Słaba jest również wydajność produktu, ale ma to związek z tym, iż pudru dostajemy zaledwie 7 gram. Wydaje mi się, że to zdecydowanie za mało zwłaszcza przy cenie 198 zł. 


Jednak według mnie puder wart jest swojej ceny i gdy tylko będę mogła, to mam zamiar do niego wracać. 


x.o.x.o.,
agu

PS. Zapraszam na instagrama oraz facebooka.

czwartek, 16 maja 2013

Powracam z ShinyBox maj 2013

Już prawie koniec matur!
I dlatego, zgodnie z obietnicą, powoli powracam do blogowego życia ;) 
Nie wiedziałam jak się za to zabrać i wtedy przyjechał do mnie kurier z najnowszym ShinyBox edycja majowa. Poprzednie pudełeczko całkiem przypadło mi do gustu, szczególnie krem, którego jednak nie oddałam mamie ;) 
Po tym wpisie zacznę dodawać już normalne recenzje. W mojej kosmetyczce pojawiło się sporo nowych kosmetyków zarówno do makijażu jak i do pielęgnacji, tematów na pewno mi nie zabraknie ;)

~*~     

Te z Was, które śledzą fanpage ShinyBox, na pewno zauważyły, że po ostatnich wpadkach, firma straciła na popularności. Wcześniej zdarzały się przypadki, że dziewczyny dostały uszkodzone pudełka, jednak sprawa z masowym wysłaniem przeterminowanych produktów wydaje się być już bardzo poważna. 


W majowej edycji ShinyBox postawiło na pielęgnacje i mnóstwo próbek. Pewnie wiele osób zdenerwuje fakt, iż tym razem, nie ma żadnego pełnowymiarowego produktu. Mnie ten fakt cieszy, gdyż takie małe szampony, odżywki itp. są bardzo przydatne na krótkie wakacyjne wyjazdy. 

Na liście jako pierwsze występuje zestaw pięciu próbek Synchroline. W skład wchodzą: 
  • Sensicure cream-gel - krem do skóry wrażliwej
  • Hydratime plus - krem nawilżający
  • Sychrovit face cream - krem przeciwzmarszczkowy 
  • Terproline face cream- krem uelastyczniający 
  • Nutritime - krem do skóry suchej i bardzo suchej.
Według mnie nic ciekawego. Nie przepadam za próbkami kremów, większość ma tragiczny wpływ na moją skórę.



Drugi kosmetyk z listy to 100 ml miniaturka czekoladowego peelingu cukrowego marki Organique. I dla takich kosmetyków zbieram boxy! Peeling jest grubo ziarnisty o cudownym zapachu, przypomina mi czekoladę z rogala 7days. Zużyję z przyjemnością.





Jako trzeci pojawił się spray nabłyszczający i utrwalający Goldwell StyleSign Gloss Magic Finish. Takie małe opakowanie na pewno przyda się podczas dłuższej jazdy samochodem, a akurat taka mi się zapowiada. Wiadomo, że wtedy przydają się małe kosmetyki, które można spakować do torebki i mieć przy sobie do ewentualnych poprawek.




Dwa ostatnie produkty to szampon i odżywka Biosilk. Zdecydowanie jestem na tak! Nienawdzę używać hotelowych kosmetyków, więc takie miniaturki są bardzo mile widziane. Delikatny i przyjemny zapach, ładne opakowanie ;)


I po raz kolejny załapała się na bonusik! Tym razem jest to próbka lotionu mocno nawilżający po opalaniu mark Lavera. I chyba z tego kosmetyku cieszę się najbardziej. Co roku w wakacje spiekam sobie ramiona podczas spacerów, a takie małe opakowanie nie zajmuje dużo miejsca, a może okazać się bardzo pomocne.  



Zachwycona pudełkiem nie jestem, gdyż denerwuje mnie wydawanie pieniędzy na próbki, które równie dobrze mogę dostać w drogerii. Z drugiej strony, tak jak już wspomniałam, na pewno mi się przydadzą.  


~*~

I pytanie do wszystkich maturzystek: jak Wam poszło? ;)
Dzisiaj nie mam czasu na wchodzenie na Wasze blogi, więc wątpię aby odzew pod wpisem był duży ;) Dopiero jutro postaram się dać znak każdemu, że powróciłam do życia ;p


Zapraszam na:
instagram: instagram.com/aguu94#
facebook:  just-different-reality
x.o.x.o.
agu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...